wtorek, 25 września 2012

Kolejny stopień skretynienia



Moja wina! Kobietą jestem, to moja, nie cudza, nie chłopa, nie wspólna. Tak wynika z billboardu, który zoczyłam parę dni temu przy jednej z głównych ulic w Warszawie. Dwie wielkie dupy, babskie, w różowych gaciach w kropeczki. Do tego kiepski rebus Ja Ty jemy plus stare porzekadło. Z błędem, ale chrzanić błędy. Jak wiadomo, stare porzekadła są źródłem mądrości. Bo są, dowodów nie trzeba.

Po lewej mamy matkę, po prawej córkę, obydwie otyłe, siedzą do nas plecami (stąd te dupy), a na plecach wymalowany mają, niczym więzienny numer, wspomniany rebusik. Kampania społeczna. Walczymy z otyłością. Z otyłością, która, jak sugeruje billboard, wynika z winy kobiet.


Wmurowało mnie w chodnik i te setne sekundy, które ponoć wystarczą, by coś ocenić, zaiste wystarczyły. Nie podoba mi się, nie kupuję, będę gryźć. A będę dlatego, że nie dość, że kampania spycha odpowiedzialność za nadwagę młodego pokolenia na kobiety, ale utrwala również stereotyp, że nikt, tylko mamusia, zrobi kanapeczkę i podstawi talerz. Billboard jest obleśny, przedstawione na nim sylwetki wręcz karykaturalne, chłopa nie ma, chłop niewinny, dajmy spokój chłopom.

Włączam telewizor i atakują mnie reklamy. Różne, ale popatrzmy na te, w których występuje rodzina. Nutella z białym chlebem najlepszym śniadaniem dla synka pani w niebieskim sweterku. Pani w białym ta dziecku Lubisia (czy jak tam się to ciasteczko nazywa) – też na śniadanko. W ogóle śniadanka to grząski temat... Jeszcze inna przedstawicielka płci oskarżonej ma córeczkę, która za wolno je płatki. To chlup do tych płatków mleko smakowe. Inna ma znowuż synka, synek żuje kanapeczkę (nieapetyczną, sama bym nie chciała) – to dodamy mu słodzony owocowy jogurt. Atakuje nas głód? Zjedzmy serek waniliowy. Czekoladę od belgijskich mistrzów. Albo sypnijmy Knorra czy innych Winiar do makaronu, kotletów, do czegokolwiek. Czy tylko ja dostrzegam niekonsekwencję? Ach, prawda, producenci smakołyków dobrze płacą za czas antenowy.

A potem, o zgrozo, atakuje nas billboard z błędem i gacie w groszki. Czy tylko ja dostrzegam niekonsekwencję?

Celowo nie będę się rozwodzić nad tym, jakie to zdrowe żarcie jest drogie. Jest, wszyscy wiemy, warzywa, owoce, dobre mięso. Prawie stówa za kilo polędwicy wołowej, ponad trzydzieści za udziec. Wybieram te chude części, tłuste są droższe. I tuczą. O tych ekologicznych uprawach i hodowlach w ogóle nie wspominam.

Twórcy kampanii pewnie cieszą się z tego, że ich akcja została zauważona. Problem w tym, że jej odbiór nie jest zgodny z zakładanym. Dlaczego? Bo kij działa gorzej niż marchewka. Kto piękny i młody, uśmiechnie się pod nosem. A kto gruby, za cholerę nie będzie chciał się w tym lustrze przejrzeć i, zupełnie słusznie, poczuje się urażony. Mogę sobie bez problemu wyobrazić billboard z podobnym hasłem, takim samym (dennym) rebusem i zupełnie odmienną ilustracją. Normalna mamusia, normalna córeczka, jakie matki, takie dziatki. Może nawet ojciec w tle (choć z reklam wynika niezbicie, że ojcowie to byt efemeryczny), równie normalny, przynajmniej wagowo. Wtedy byłaby kampania pozytywna, niekoniecznie szokująca, za to niosąca w sobie treść inną niż ta, że grubi są brzydcy, a ta cała otyłość to wina kobiet. 

--- 
Tym wpisem inauguruję temat reklam i tym podobnych. W końcu jestem kopyrajterem, jeśli wiecie, o co chodzi...

4 komentarze:

  1. Faceci nie gotują, nie kupują żarcia i powiewa im to jak wyglądają oni i ich rodziny. Poza tym tatuś w pracy jest, dlatego nie ma go na plakacie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednemu widocznie nie powiewa. Podpisał się na plakacie.

      Usuń
    2. Wyjątki zawsze się zdarzają

      Usuń
  2. Bo tatuś to nie tatuś tylko kolejne dziecko. Taki straszy braciszek, któremu mamusia tez koszluke pierze, mleczko i kanapunię podaje i syropkiem w razie potrzeby poi. No a przecież wiadomo, że odpowiedzialność za rodzinę ponoszą dorośli, czyli mamusie właśnie.

    OdpowiedzUsuń