wtorek, 25 września 2012

Kolejny stopień skretynienia



Moja wina! Kobietą jestem, to moja, nie cudza, nie chłopa, nie wspólna. Tak wynika z billboardu, który zoczyłam parę dni temu przy jednej z głównych ulic w Warszawie. Dwie wielkie dupy, babskie, w różowych gaciach w kropeczki. Do tego kiepski rebus Ja Ty jemy plus stare porzekadło. Z błędem, ale chrzanić błędy. Jak wiadomo, stare porzekadła są źródłem mądrości. Bo są, dowodów nie trzeba.

Po lewej mamy matkę, po prawej córkę, obydwie otyłe, siedzą do nas plecami (stąd te dupy), a na plecach wymalowany mają, niczym więzienny numer, wspomniany rebusik. Kampania społeczna. Walczymy z otyłością. Z otyłością, która, jak sugeruje billboard, wynika z winy kobiet.

sobota, 22 września 2012

Mass Effect. Analiza przypadku.


Uwaga: to jest analiza. I zawiera SPOJLERY!

Będę dobijać konia. Komputerowego. O zakończeniu serii „Mass Effect” powiedziano i napisano już wiele. Przeważająca część głosów była negatywna, finał space opery zjechano, zjechano autorów gry, a EA, wykazawszy się fatalnym podejściem do fanów, zgarnęła prestiżową nagrodę Złotej Kupy. Temat zdążył się nieco przeżyć, ale, skoro wychodzą kolejne DLC, dorzucę coś od siebie.

piątek, 21 września 2012

Niezły kanał, czyli jak nie dać się pożreć legendarnemu potworowi.

Bardzo lubię dobre filmy akcji, gdzie twardzi faceci z karabinami przedzierają się przez dżungle lub pacyfikują krwiożercze istoty z obcej planety. Klimat ciemnych, klaustrofobicznych miejsc, niebezpiecznych misji i dziwnych potworów zdecydowanie działa na mnie zachęcająco. Nie ukrywam, że opis promujący książkę Obiekt R/W0036, porównujący ja do sagi o „Obcym” zaintrygował mnie i dał nadzieję na naprawdę dobrą rozrywkę.

Sam pomysł autora by umieścić akcje książki podczas Powstania Warszawskiego, trochę mnie zaniepokoił. Patriotyczne obrazy walki z wrogiem widziane tylko z jednej polskiej perspektywy trochę mnie irytują. Ale nie tym razem, bo ta książka to przede wszystkim  dobra rozrywka. Od pierwszej do ostatniej strony zaplanowana by cieszyć czytelnika kolejnymi opisami, tak by przypadkiem nie zgubił się w chronologii zdarzeń i szybko zorientował się z jaką bestią ma do czynienia. Tak więc na początku cofamy się w czasie do genezy powstania legendy i opisu poczwary terroryzującej ludność Warszawy w 1582 roku. „Dzielni” mieszkańcy rozprawiają się z bestią tak jak potrafią, zakopując ją w pieczarze, pozwalają by przetrwała już tylko w miejskich opowieściach. Ale jak to w takich historiach bywa Bazyliszek nie umiera, co więcej budzi się tak samo zły jak poprzednio i głodny.


wtorek, 18 września 2012

50 twarzy Greya - pod publiczkę



Żeby się pozycjonować, a co? W końcu to bestseller, nie ma przebacz, opinii na sieci całe mrowie, na pewno ktoś się skusi i przeczyta. Recenzję, nie książkę. Połowa osób, które przeczytają książkę, wcale się do tego nie przyzna. Połowa z tej połowy, która się przyznała – objedzie. Połowa z tej połowy, która objechała, zrobi to zupełnie nieszczerze, bo tak pewnie wypada. Druga połowa, czyli szczera połowa (żeby się połowy nie pochrzaniły) pewnie uzna PTG (skrót od tytułu, dla mniej zorientowanych) za rzecz niestrawną obrzydliwą, niekoniecznie ze względu na brak walorów literackich, ale przez wzgląd na zawartość merytoryczną.

Bo on ją klepie, a ją to kręci. Nie „bije”, bo „bije” pod koniec, ale klepie. To się nazywa spanking. Taki dla mało zaawansowanych, ale co tam – obrzydliwie jest i koniec, bo kobieta nie jest przedmiotem i żaden chłop (nawet pachnący zabójczo, dysponujący przepięknymi stopami multimiliarder) jej klepać po zadnich częściach ciała nie będzie. Nie, żeby było tych opinii wiele, nawet się zdziwiłam...

Pora na zmiany

W związku z coraz większą popularnością blogów wszelakich, z których część jest opiniotwórcza (a część usiłuje), uznałyśmy, całkiem na trzeźwo, że taki blog to niegłupia rzecz. Miało być książkowo - książkowo też fajnie, niektórzy nawet dostają książki za darmo. Może i nam obleci, chyba, że jakiś wydawca przeczyta i uzna, że dowcip jest nędzny, a recenzje wyrządzą więcej szkody niż pożytku. U tych trzech osób, które je zobaczą.

Uznałyśmy - bo co dwie głowy, to nie jedna, że motywacja wzajemna też może coś dać. Mnie zapału zabrakło, teraz się odnawia. Ale wiecie - to tylko ta wizja książek, które już niebawem ktoś mi prześle, a których i tak nie będę miała gdzie trzymać.

Tym razem próbujemy reaktywować się konkretniej - a nie: jeden post na rok, bo wyrzuty sumienia, czy coś, dla przykładu ciężka cholera. I nie będzie tylko o książkach, ale w ogóle o kulturze i innych pierdołach, bo w końcu wszystkiego na walla nie wrzucimy, a jak wrzucimy - i tak zginie, a niektóre rzeczy są wiekopomne i zasługują na właściwe opisanie.

Może nawet wydamy książkę?