A przynajmniej byli – jakieś 10 lat temu. Niedawno wydana
powieść Lee Childa „W tajnej służbie” to wznowienie książki „Bez pudła”, która
wyszła nakładem ISY ładnych kilka lat temu. W oryginale nazywa się toto „Without
Fail”, ale, wiadomo, nie będziemy powtarzać starego tytułu, choćby był
strasznie dobry. Zrobimy własny. Praktykę rozumiem, problem znam, ale nie
zmienia to faktu, że ten starszy był lepszy. Z poprawiania dobrego nic dobrego
zazwyczaj nie wynika.
Teraz mi się przypomina, że imć Wydawca mówił mi kiedyś, że
będzie nowa i wznowienie, ale ta nowa lepsza, a wznowienie takie sobie. Za
diabła nie wiem, czy chodziło o „Uprowadzonego”, czy „W tajnej służbie”,
wychodzi mi na to, że jednak o tę ostatnią. I tak dochodzimy do clou przed
treścią właściwą – książka jest milion razy lepsza niż dzieła Pattersona albo
jego pomagiera, który ostatnio pisze samodzielnie (nie wiem, jak mu idzie, padłam w połowie jego pierwszej książki), ale... Ale nie jest to
najlepsza książka Childa.
Wychodzę z założenia, że jak ktoś powieści o Jacku Reacherze
zna, i tak „W tajnej służbie” nabędzie, przeczyta i odstawi na półkę, żeby
później, ewentualnie odświeżać sobie wszystko po kolei. A jak ktoś nie zna –
niech się zapozna. Ale niech lepiej zacznie od „Jednym strzałem”, bo „Jednym
strzałem” to majstersztyk i można zarazić się sympatią do bohatera, a potem
czerpać przyjemność z lektury kolejnych odsłon.
O czym jest „W tajnej służbie”? Ano z grubsza o tym, o czym
i inne powieści. Jack Reacher kontra reszta świata, do tego jakaś ładna babka i
bicie po mordach. Tylko tego bicia po mordach jakby za mało... Tym razem
Reacher będzie się starał nie dopuścić do zamordowania wiceprezydenta USA. Do
tej roboty najmie go pracownica Secret Service, niegdyś flama jego nieżyjącego
już brata. Jack, jak wiadomo, kobietom raczej nie odmawia. Potencjalni mordercy
przesyłają listy z pogróżkami, atmosfera jest gęsta, a kto, jeśli nie Reacher,
jest w stanie dostrzec wszystkie dziury w ochronie?
Fabuła skupia się na śledztwie, Reacher i ekipa tajniaków
usiłują dojść kto i jak podrzuca liściki z groźbami. Zadanie łatwe nie jest i
opis kolejnych działań zajmuje sporo miejsca. W tle pojawia się romans, w tle
romansu nieżyjący brat. Cechą wyróżniającą powieści Childa na tle wszystkich
innych thrillerów jest dbałość o szczegóły. To nie żart – po lekturze człowiek
wie całkiem sporo o działaniach kamer ochrony, metodach szantażu, strzelaniu ze
snajperki i o metodach pracy ochrony. Chciałam napisać, że wie również, jak
można zastrzelić prezydenta, ale wolę nie ryzykować wizyty smutnych panów w
kominiarkach.
Problem w tym, że książce brakuje dynamiki. Reacher stał się
nagle zwierzątkiem społecznym, przestrzega części zasad (tych, które zazwyczaj
olewa) i dopiero na sam koniec bierze dupę w troki, by załatwić problem po swojemu.
Wyjaśnienie kto i dlaczego chce ukatrupić polityka również niespecjalnie
przypadło mi do gustu. Owszem, trzyma się kupy, u Childa 99% rzeczy trzyma się
kupy i nie rozpadnie, choćby w to długo i namiętnie kopać, ale w dalszym ciągu
trudno mi w nie uwierzyć – pod względem psychologicznym. Amen. Jak się
rozpiszę, wyjdzie mi esej złożony ze spojlerów.
Jak ktoś lubi thrillery i IQ powyżej 30, powinien
zainteresować się cyklem o Reacherze, samotnym herosie przemierzającym Amerykę
autobusami i stopem. Dlaczego? Bo przy książkach Childa raczej nie zdarzy mu
się warczeć na bohatera: no domyśl się, kretynie, domyśl się wreszcie, myśl
moronie jeden... Nawet oczywistości nie są oczywiste.
I film o Reacherze będzie. Z Tomciem Paluchem, tfu! Z Tomem
Cruisem. Do listy prywatnych sukcesów dopisuję to, że udało mi się wyrzucić
gębę tego fantastycznego aktora z pamięci i nadal wyobrażam sobie Jacka tak,
jak na to zasługuje. Swoją drogą – czyj to był pomysł?
*Miedzianka
*Miedzianka
Co do Cruise'a w pełni popieram, jaki kre... miał tak wspaniały pomysł, żeby obsadzić go jako Reachera...?
OdpowiedzUsuń