O czym traktuje fabuła? Otóż pewnego dnia piękna Amanda, zadeklarowana miłośniczka prozaicznego, pozbawionego wątków paranormalnych życia, budzi się przykuta kajdanami Zeusa
Łał. Jak to dobrze, że są na świecie dobrzy ludzie, którzy pożyczają mi takie książki, dzięki czemu nie muszę ich (książek, nie ludzi) kupować i nie mam potem kaca moralnego z powodu wydania ponad trzech dych na... Mitologię w nowej wersji? Beletrystyczne opracowanie rozważań profesora Lwa-Starowicza? Papier toaletowy? Nie, na papier to się nie nadaje – za sztywne.
Jeśli chcecie zobaczyć, jak twórczo można rozwinąć wątki z mitologii greckiej i macie do zmarnowania parę godzin – darujcie sobie tę książkę. Jeśli lubicie czytać o honorowym poświęceniu* przystojnych, posągowych mężczyzn w skórzanych portkach i ciemnych okularach – darujcie sobie tę książkę. Jeśli macie fazę na jeszcze jednego wampira z problemami emocjonalnymi – darujcie sobie tę książkę. Jeśli naszła was chęć na coś lekko erotycznego – darujcie sobie tę książkę...
Jeśli chcecie przeczytać o dawnym generale, który poświęcił się dla miłości i zmartwychwstał dzięki greckim bóstwom jako mściciel, który nosi czarny płaszcz, jeździ Ferrari i nieustająco ma problem z wybrzuszeniem w spodniach, a także jesteście gotowi na dziesięć kapka w kapkę podobnych scen erotycznych z sutkami w roli głównej i chcecie się dowiedzieć, jak reagują wampiry na bitą śmietanę, jak również nie straszne wam moralne i emocjonalne dywagacje na poziomie intelektualnym dżdżownicy – rozważcie, czy nie wypożyczyć sobie tej książki. Ale nie kupujcie. Kupcie, jeśli kochacie wydawnictwo MAG i bardzo chcecie zasilić je finansowo. Innego powodu nie widzę.
Książka jest nudna i to jej główna wada. Z powieści Hamilton przynajmniej można się pośmiać, nawet gdy autorka pisze o gościach w przejrzystych koszulach. Ale Kenyon? Kenyon jest tak strasznie na serio, że nie idzie bez ziewania strawić kolejnego opisu bicepsów, tricepsów, tyłka i gładkiej skóry, zwłaszcza, ze język jest siermiężny, a przekład niestaranny. Och, są momenty zabawne – nawet całkiem sporo, problem w tym, że czytelnik śmieje się niekoniecznie w tych momentach, w których powinien i raczej z bohaterów, niż z bohaterami. Jak, na litość boską, można nie rechotać, czytając piętnasty nadęty opis jego dziwnie smutnych, kryjących jakiś pradawny ból, oczu?!
* SPOJLER: on naprawdę się poświęca, zrozumcie; jeśli dojdzie, straci moc. Więc nie dochodzi. Bohatersko. Raz po raz. A potem patrzy na nią i cierpi... Zgroza.
Azazelle, uwielbiam czytac co piszesz :) Usmialam sie jak norka.
OdpowiedzUsuń