sobota, 4 grudnia 2010

Trup na zadupiu - Czerń kruka

Efekt grzebania na półce w bibliotece. Jeden z kryminałów wydanych przez Amber, wydawnictwo mogące się poszczycić najbrzydszymi okładkami w dziejach ludzkości. "Kryminał z klasą" - stało na okładce, nagrodzony, mrożący krew w żyłach (litości...). Mała społeczność na Szetlandach, tajemnicze morderstwo nastolatki, podejrzany w osobie miejscowego samotnika, niepełnosprawnego umysłowo staruszka. I twarda oprawa. Ludzie, dajcie sobie spokój z tymi twardymi oprawami, błagam...


Może narażę się wielbicielom Szetlandów, ale cała ta książka pachnie mocno zastałym zadupiem. Typowa zamknięta społeczność karmiąca się własnymi sekretami, niezdolna wyzbyć się ugruntowanych przez lata uprzedzeń, dogmatyczna i dająca wiarę wszystkim wygodnym stereotypom. No to mamy tło. Mamy też trupa - piękną, pochodzącą z zewnątrz nastolatkę, którą ktoś udusił czerwonym szalikiem i zostawił w diabły na śnieżnym polu. Mamy podejrzanego - miejscowego dziwaka, człowieka niepełnosprawnego umysłowo. I mamy klimat - zimowy, wyprany z nadziei, podbiegunowy wręcz i zdecydowanie niesympatyczny.

 Przez pierwszych sto stron nudziłam się jak mops i odgrażałam się, że rzucę książkę w diabły. Nie rzuciłam, bo jadłam akurat kolację i nie chciało mi się podnosić z kanapy. Generalnie nie przepadam za kryminałami opisującymi zamknięte społeczności. Dlaczego? Bo w takich społecznościach każdy ma swoje sekrety, każdy jest nieszczęśliwy, każdy chciałby być kimś innym i ogólna atmosfera schyłkowości, bagna i psychicznego mokradła potrafi wbić mnie w fotel. Nie ma seryjnego mordercy - jest jeden trup, niewinna dziewczyna, która później okaże się winna jak diabli (winna złego charakteru i innych takich, właściwych wiekowi dojrzewania), jest sterany życiem prowadzący dochodzenie, rozwiedziona kobieta, jej były mąż, upiorna nauczycielka, ojciec zamordowanej, lekko sfiksowany po śmierci żony i, przede wszystkim, narastająca w mieszkańcach chęć wymierzenia sprawiedliwości osądzonemu na pniu mieszkańcowi odosobnionej sadyby.

Smutne to, do pewnego stopnia przewidywalne, a jednak smutne - w końcu musi się okazać, że każdy ma coś do ukrycia, że każdy jest egoistą, każdy troszczy się jedynie o własne szczęście. Napisane nieźle, zdecydowanie nie podnosi na duchu i na pewno nie ma nic wspólnego z powieściami oferującymi "nieoczekiwane zwroty akcji". Troszkę rozczarowało mnie zakończenie, choć bez wątpienia całość trzyma się kupy - po prostu w penym momencie autorka za szybko zaczyna tłumaczyć poszczególne elementy układanki.
Czytać dla specyficznego nastroju, jeśli komuś za dobrze i chce się trochę dobić. Ewentualnie dla samego czytania. Morderstwo krwi w żyłach nie zmrozi, ale bohaterowie mogą. Atmosfera też.

Brrrrrr. Wypożyczyli mi sprzed nosa "Biel nocy" i czekam aż oddadzą do biblioteki.

PS. A co ma do tego wszystkiego czerń kruka, na litość kija?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz