Krzyżacy wyhodowali wilkołaki i użyli ich jako broni przeciwko niewiernym. Za wyjątkowymi okrucieństwami i wymordowaniem mieszkańców Mejdanu stanął zaś sam komtur krajowy Erhard, który rękami, czy też raczej łapami Lilii, wielu życia pozbawił, o! Brzmi kretyńsko? Wilkołaki w Malborku? Wilkołaki w Piszu?
Niech sobie brzmi, książka jest fajna.

Wydał toto dzieło Prószyński ze spółką pod sztandarem Nowej Fantastyki. Nowa seria znaczy - z rekomendacją. Poszli chłopcy po rozum do głowy, skoro mają miesięcznik zajmujący się fantastyką i od lat w miarę opiniotwórczy, czemu by nie skorzystać i nie wydawać powieści pod egidą NF. Co z tego wyjdzie, to się jeszcze okaże, na razie wychodzą cuda pokroju potworów w Malborku.
Nie kupiłabym tej książki, gdyby nie bezpośrednia rekomendacja, bo...
- mariaż Krzyżaków z wilkołakami jednak (dla mnie) pachnie niespecjalnie;
- okładka jest wprost upiorna, a baba na niej brzydka tak, że graficzce oberwałabym jakąś kończynę (to tańsze niż wysłanie jej na studia z ludzkiej anatomii);
- skład typowy-typowy, choć stron pod 400, światła tyle, że bije po oczach, a literki jak stado wołów;
- stosowna cena - 35 zł za jeden wieczór lektury (chyba, że ktoś się będzie guzdrał, to wtedy dwa wieczory);
- wystarczy?
No ale dostałam rekomendację, a na tylnej okładce przeczytałam kolejną, tym razem George'a Martina. Niech już będzie - Martina bardzo cenię, od czasu do czasu mogę się na konkurencję wyżyłować. Nie żałuje.
Książka jest prosta i opowiada o Lilii, wilkołaczej pannicy, która w służbie Bogu popełniła tyle zła, że wystarczyłoby z nawiązką dla całej bandy zwyrodnialców; o jej panu i przewodniku, komturze krajowym oraz Ulfiem, młodym, jednorękim mężczyźnie, który Lilię, nie wiedząc, kim jest, z dobroci serca uratuje. Zwrotów akcji tyle tu, co kot napłakał, opisów przyrody nie uświadczymy, jest za to kilka trafnych dialogów i jakiś zamysł autorski, który sprawia, że "Wilczy miot" czyta się trochę jak baśń, trochę jak krwawą legendę, a trochę jak przypowieść o miłości, winie, karze i przebaczeniu.
Żal tylko, że polecany przez Martina autor nie ma tyle zacięcia, co monsieur Goerge R. R., bo książka jest zwyczajnie - przykrótka. A szkoda, materiału jest w niej na więcej - więcej dialogów, pogłębienie postaci bohaterów, przybliżenie historii Lilii. Szczęśliwie będą kolejne dwa tomy. Też sobie kupię, a co?
Resume: można kupić dziecku 14+ na mikołajki i potraktować jak wprawkę przed "Krzyżakami" ;-) W końcu i tu goście w białych płaszczach i tam goście w białych płaszczach... I tu romans, i tam romans. I tylko nagich mieczy nie uświadczysz. Nagie są różne części ciała, ale niezbyt nachalnie. Można kupić na mikołajki sobie i wreszcie przeczytać coś bezpretensjonalnego z w miarę pozytywnym, choć nie cukierkowym zakończeniem.
---
Dopiero po nabyciu "Wilczego miotu" zorientowałam się, że chyba dziecinnieję, bo wśród patronów medialnych tytułu jest "Bravo". Ach, to by wskazywało, że to książka dla młodszej młodzieży, a nie starsiejszych bab (wybrakowanych singli, jak ostatnio ustaliłam). Najpierw się obruszyłam, bo sporo w powieści krwawych i okrutnych scen (z gwałtem włącznie), ale potem machnęłam ręką. Lepsze fruwające kończyny niż pokaźne atrybuty dowolnie wybranej pop-gwiazdki.